Rafał Wałęka to autor, który pojawia się znikąd. Wcześniej nie słyszałam o nim nawet słowa. Sympatyczny, pozytywny człowiek, który bierze recenzje na klatę, nie oczekując, że ktoś będzie mydlił mu oczy. Sam poprosił, abym napisała to, co dyktuje mi serce, niezależnie, czy będzie to krytyka, czy pochwały.
Nie znałam żadnej z jego książek. Znalazł bloga, napisał, ja zaczęłam czytać...
I choć już na samym początku tej recenzji powiem, że książka okazała się nie być w moim typie i miałam problem żeby ją dokończyć, to dostanie trochę dobrych słów.