Poniższy felieton to moja praca konkursowa napisana na Ogólnopolski Konkurs na Felieton organizowanym przez LO Nr XII we Wrocławiu (2013). W mojej pracy ustosunkowuję się do bałwochwalstwa, pogoni za modą oraz potrzebą człowieka, by ciągle się czymś zachwycać - nie istotne czym, byle się zachwycać...
Felieton był dla mnie wtedy dużym wyzwaniem, jednak jako nieliczna znalazłam się we Wrocławiu jako finalistka konkursu, a moje nazwisko pojawiło się w pamiątkowej książce ;)
Zwracam uwagę, że był to rok 2013, a więc miałam wtedy piętnaście lat - proszę o wyrozumiałość ;)
„Natura ludzka musi zawsze coś podziwiać; różnice są tylko w odcieniach.”
„Życie
jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie
wiesz, na co trafisz”. Znamy ten cytat z filmu „Forrest Gump”. Tak samo rzecz
się ma z obiektami do podziwiania. Niby nie wiesz
na co trafisz, ale co z tego? Przecież spodoba Ci się mimo wszystko.
Urozmaicona
ścieżka życia prowadzi przez lasy, doliny, góry i rzeki. Amplituda egzystencji jest oscyloskopem,
który pokazuje tępo i zróżnicowanie jej przebiegu. Na zmianę umiarkowane i
przyspieszone, znów umiarkowane, przyspieszone i umiarkowane, i umiarkowane, i
przyspieszone… i tak bez końca. Prawdę mówiąc, żyjemy na wielkiej kolejce
górskiej. Powoli wjeżdżamy na szczyt, cieszymy się niebem, po czym z impetem
dotykamy ziemi. Zataczamy koła, mijamy ściany labiryntu, aby wyjść na prostą.
Życie
to także galeria sztuki. Przechodząc między namalowanymi obiektami krajobrazu,
portretami ludzi zachwycamy się barwami, kształtami… Z jednej strony- stoicki
spokój- harmonia i opanowanie, z drugiej chaos i abstrakcja. W renesansie, czy
to w życiu, czy to w sztuce dominowała doskonałość w każdym calu- a ta spójność i jedność
imponowała ludziom. Jednak życie ma w sobie
więcej abstrakcji niż jednolitości. Esy-floresy naszego życia, zawiłości
myśli i uczuć przedstawiał na przykład Pablo Picasso. Choć jego dzieła są
niezrozumiałe podobają się wielu ludziom. Ja też należę do tej grupy. Czemu? Po
prostu uważam, że nie należy zachwycać się pozorami, a jedynie realną,
prawdziwą stroną. Nie oszukujmy się-
prawdziwe życie jest zagmatwane i często trudne do zrozumienia… Niektóre
rzeczy są dla nas abstrakcyjne, ale to właśnie one są odzwierciedleniem
realizmu.
Najtrudniej
jest mi zrozumieć nastolatki, które
adorują młodych chłopców „bo są ładni”. Bieber, czy One Direction to tylko
pozoranci, którzy fanki przyciągają wyglądem, choć ja nie widzę w nich nic poza
damskim głosikiem, sztucznością, makijażem i „ulizaną” grzywką. Może i Vivaldi
nie był przystojny, ale jego muzyka jest… głęboka. Za to teksty bożyszczy
nastolatek są płytkie jak woda w basenie dla noworodków. Przesłuchasz raz i już
widzisz dno. Zaśpiewają kilka razy: „I love you baby” a oszalałe tłumy dziewczyn już planują
wesela. Przeraża mnie ten owczy pęd za prostotą. Ostatnio na przykład, na
scenie światowej zasłynęła koreańska grupa PSY. Ich „fenomenem” nazywa się
piosenkę gdzie jedyne słowa to „oppa gangnam style” powtórzone może trzy, a
może cztery razy– nic wymyślnego, nic mądrego, ani trudnego. Jeden wers i układ
taneczny, który jest prosty jak drut. To jest właśnie robienie z muchy słonia.
Wywyższanie tandety na rzecz zapomnienia prawdziwej sztuki.
Coś
lubimy mocniej, coś mniej. Coś, co nam wydaje się piękne, dla innych jest
„takie sobie”. Hierarchia wartości liczy się od samego początku. Gdy urodzi nam
się dziecko, nie chcemy, aby stało w czyimś cieniu. Uczymy je rywalizacji i
sztuki przetrwania. Dosłownie. Dzisiejsze życie opiera się na przetrwaniu. Nikt
nie chce być przysłaniany czyimś blaskiem, więc każdy walczy o bycie
najlepszym. Każdy chce być podziwiany i doceniany. Amerykańskie nastolatki dostają kieszonkowego
co najniższa średnia krajowa w Polsce. Co rusz kupują nowe ciuchy, a na typowy
t-shirt i jeansy patrzą z niesmakiem. W „pamiętniku zakupoholiczki” pojawia się
wątek kupowania „wszystkiego i pomimo wszystko”. Kobieta popadła w nałóg. Z debetem na koncie
bankowym i pokaźną sumą długu kupowała bzdety, które tylko zapełniały szafę i
powodowały nowe pożyczki. Jak dwa ujemne bieguny magnesu odpychała rodzinę, przyjaciół, miłość. Wszystko kosztem
zwrócenia na siebie uwagi. Człowiek już tak ma... Możesz się z tym nie zgodzić.
Ale skoro Ty tak nie masz, to dlaczego tak często kupujesz ciuchy? Bo zmienia
się moda, czyli gust, czyli upodobanie… czyli znów wszystko sprowadza się do
upodobań. Bo nie kupujemy przypadkowej, tak zwanej pierwszej lepszej sukienki,
tylko taką, w której podobamy się sobie.
Nie zdając sobie z tego sprawy podziwiamy
wiele rzeczy. Mijając wystawę sklepu
meblowego rozmyślamy nad wyglądem sofy i
już w myślach ustawiamy ją w salonie. Przechodząc przez uliczną zebrę
zachwycamy się nowym modelem Mercedesa, który nie zwracając uwagi na to, iż
stoimy z malutkim dzieckiem, ochlapał nas, wjeżdżając z impetem w kałużę po
porannym deszczu. Mówią, że piękni ludzie mają w życiu lepiej. Czy to znaczy,
że powinnam być optymistką, bo samochód, który mnie ochlapał nie był brzydki?
Lepiej mieć szklankę do połowy pełną, czy do połowy pustą? Choć wychodzi na to
samo, ja optymistycznie wybrałabym pierwszą…
Zachwycamy
się upalnym latem, śnieżną i mroźną zimą, kolorowymi darami jesieni. „Cielęcy
zachwyt” wywoływany jest też wielką wyprzedażą, ciekawą książką, kapciami z
pomponami, a nawet różowymi firmowymi adidasami dla noworodka, choć zauroczenie
mija wraz z ilością cyfr przed przecinkiem na metce. Zachwycamy się dosłownie wszystkim, co
spotykamy na swojej drodze, lecz jednych zachwycają rzeczy materialne, innych
duchowe. Ci pierwsi zaprzątają sobie głowę tym, co pomyślą ludzie, gdy zobaczą
ich w czarnej sukience i trampkach lub tym, czy omdleją na widok naszego nowego telefonu. Kupionego zupełnie
niepotrzebnie, no ale przecież to najnowszy model…
Ci
drudzy zachwycają się samym istnieniem. Krzysztof urodził się cały i zdrowy.
Zachorował na białaczkę. Żyje z tą chorobą już 7 lat i choć jest mu ciężko
docenia każdy moment życia, bo choroba uświadomiła mu, że może być bardzo krótkie. Otoczony bliskimi i
przyjaciółmi przeżywa każdego dnia kolejny odcień egzystencji: pobyt w
szpitalu, zabieg, trudną rozmowę z lekarzem, to znów spacer z koleżanką,
wspólne wyjazdy z rodziną, zmagania podczas gry w scrabble. Zdrowi
niejednokrotnie nie potrafią docenić tego, co przynosi kolejny dzień.
Zauroczenie, aplauz, podziw, poklask, uznanie, euforia, admiracja,
adoracja, cześć, czołobitność, hołd, kult, uwielbienie… wszystko odpycha nas od
tego kim byliśmy na początku. Urodziliśmy się nadzy i beztroscy, a teraz
zmieniamy się w zapatrzonych egoistów. Nasze życie jest funkcją,
która od narodzin, aż do śmierci ma
stałą, średnią wartość. Oczywiście podziwianie nie jest niczym złym, dopóki nie
przeradza się w obsesję. Musimy tylko wyważyć szalę tak, aby nie była zbytnio
pochylona ani w stronę nadmiernego zachwytu, ani w stronę niedowierzania we
własne możliwości i umiejętności.
Autor: Julia Wąsicka.
Autor: Julia Wąsicka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz, będzie mi bardzo miło ;)
A jeśli blog Ci się podoba, zaobserwuj (na górze po prawej stronie).
Dziękuję, że jesteś ♥