wtorek, 15 sierpnia 2017

Czarna Madonna


    Czarna Madonna i jej autor wywołali w lipcu wielkie poruszenie w świecie moli książkowych.
Pozytywne, czy negatywne, tego nie da się jednoznacznie określić - co człowiek, to opinia. Było o Mrozie głośno, był szum, i dobrze. Ja byłam tej pozycji bardzo ciekawa, więc kiedy tylko pojawiła się w Legimi, zabrałam się do czytania. Pomimo przerw z przyczyn niezależnych ode mnie, gdybym zliczyła czas czytania tej książki wynosiłby kilka godzin.Taka jest wciągająca.

    Pan Mróz jak zwykle przeprowadził wnikliwy research, co, moim zdaniem, jest ogromną zaletą i wielkim plusem autora. Jego książki są doszlifowane, a mnie, jako laika interesują szczegóły, które tutaj otrzymuję w formie przystępnej i przyjemnej nauki. Bardzo cenię autora za wiedzę, jaką dzieli się w swoich książkach z czytelnikami. Wnikliwy przebieg katastrof lotniczych, , historii Kościoła, szczegółowa znajomość Pisma Świętego, analiza Apokalipsy św. Jana, przebieg egzorcyzmów, wiedza o demonach, ich hierarchii, ciekawostki z życia Kościoła, o których przeciętny Katolik nie ma pojęcia....

    Nie chcąc wymieniać samych plusów tej książki, więc teraz skupię się na jej drobnym minusie. Podobno jest to horror religijny. Owszem, było kilka scen, gdzie drżało serce, a przez ciało przechodziły dreszcze grozy, ale albo ja jestem na tyle odporna, albo nie był to mrożący krew w żyłach horror. Z innych opinii dowiedziałam się, że jest bardzo straszna, sam autor mówił, że próbował przestraszyć samego siebie, i mu się to udało. Niemniej jednak mogło się tak zdarzyć dzięki dodatkowej literaturze, z którą zapoznawał się pisząc. Szczegółowy przebieg egzorcyzmów jednego z najbardziej znanych w tej kwestii profesjonalistów z pewnością wywołuje ciarki i dreszcze na plecach.

P.S. Jeśli ktoś zna książkę, która sprawi, że nie będę mogła zasnąć -> piszcie w komentarzach.
***
Moim zdaniem książka nie musi mieć dziesiątek postaci, by być ciekawa. W zupełności wystarczyło mi tych kilkoro bohaterów. (PPS. "Zapisane w wodzie" miało tylu narratorów, że dopiero poza połową książki ogarnęłam kto jest kim, a mimo ilości wątków i bohaterów, książka mnie zanudziła -.-) Choć jest ich niewielu, mogliby być lepiej skonstruowani. Brakuje mi opisów, indywidualizmu postaci, czegoś "wow", co ich wyróżnia.  Kompletną zagadką jest Aneta, o której wiedzieliśmy niewiele, choć niby była ważna dla Filipa, Istniejącego i całej sprawy.

Filip - Berg uwielbiał Earl Greya z rumem. Wiemy, że był księdzem. Dowiadujemy się w jakich okolicznościach poczuł, że jego miejsce wcale nie znajduje się za Ołtarzem...
Kinga jest zagubiona, nie dogaduje się z mężem. Nie potrafi odnaleźć się w sytuacji, w której się znalazła, za wszelką cenę pomaga Bergowi, narażając małżeństwo na szwank.
Mąż Kingi to jakaś życiowa pierdoła.
Z mężczyzna z brodą jest ważny z punktu widzenia kościoła. Tyle wiemy o bohaterach. Nie znam zbyt dobrze ich charakterów, zachowań, myśli....

Krótki opis fabuły:
Młodzi narzeczeni mieli na celu odwiedziny Bazyliki Grobu Świętego. Jednak w podróż Aneta musiała wyruszyć sama, ponieważ mężczyznę zatrzymuje we Wrocławiu praca. Kiedy boeing 747, który leciał do Tel Awiwy znika w niewyjaśnionych okolicznościach, cały świat Filipa staje na głowie. Mężczyzna w ciągu pierwszych dni wierzy, że samolot się odnajdzie, stopniowo jednak traci nadzieję na powrót ukochanej, a co gorsza myśli o tym, że miał wziąć ślub z nieodpowiednią z sióstr.
SPOILER: Zakochany jest w siostrze swojej narzeczonej.
Odnajduje pewne ślady, które otwierają jego umysł na to, co zwykłemu człowiekowi nie mieści się w głowie, a jemu, jako byłemu duchownemu  przychodzi łatwiej. Samolot zniknął za sprawą nadprzyrodzonych sił ciemności. Niedługo potem baza traci kontakt z drugim samolotem. Filip zauważa pewne znaki, łączy fakty, które pozwalają mu rozwikłać zagadkę. Został wybrany, by ocalić świat przed zgubą.


Podsumowanie:
Temat religii jest trudny i bardzo delikatny. Autorowi udało się manewrować słowami tak, że nie naruszył niczyjej strefy komfortu i nikogo nie uraził. Przeciwnie wyjaśnił kilka kwestii, które mnie zainteresowały i sprawiły, że inaczej spojrzałam na religię, którą wyznaję. Nie mam wiedzy w tym temacie, więc czerpałam ją z książki zachłannie.
Akcja dzieje się szybko, autor nie pozwala czytelnikowi się nudzić, a dreszczyki sprawiają, że nie możesz oderwać się od książki. Choć obeszło się bez koszmarów i nieprzespanych nocy (na co liczyłam).
Autor zwraca uwagę na wartości takie jak modlitwa, zaufanie Bogu i wiara.
Zakończenie było zaskakujące i nietuzinkowe, ale dziwne. Wywołało we mnie mieszane uczucie. Czytelnik może być lekko oszołomiony ostatnim natłokiem wydarzeń i informacji. Kompletnie nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji i nie do końca jest on dla mnie zrozumiały.


                                                   Autor: Remigiusz Mróz
                                                   Tytuł: Czarna Madonna
                                                   Premiera: 19. lipca 2017
                                                   Gatunek: Horror religijny
                                                   Ilość stron: 460
                                                   Wydawnictwo: Czwarta strona
                                                   Ocena: 7/10


Jako, że mogę się na swoim blogu wymądrzać (pozdrawiam ludzi z poczuciem humoru i dystansem), chciałabym się też odnieść do "dyskusji", które miały miejsce pod każdym, KAŻDYM postem, czy reklamą tej książki. Ludzie zawistni są wszędzie. Krytyka konstruktywna, czy wyrażenie swojego zdania różnią się od hejtu. Fakt, że Mróz został porównany do Kinga nie oznacza, że są na takim samym poziomie. Było to wielokrotnie tłumaczone jako próba pisania w różnych gatunkach, nieograniczanie się autora do jednego, konkretnego oraz szybkie tempo pisania. I zarzucanie internetu masą komentarzy, że Mróz może czyścić mistrzowi buty jest żałosne. Serio, nie wierzę, że są jeszcze ludzie, którzy nie przyjmują do wiadomości tego, że ktoś może interesować się czymś innym. Albo, że ktoś może lubić obu autorów! I to, że ktoś lubi Mroza, nie oznacza, że jest lepszy, czy gorszy od tego, kto wielbi Kinga.
Co za "pech", że lubię obu! hahaha

Dla jednych lepszy będzie King, dla innych Mróz, ale nie popadajmy w obsesję, przecież nie każdy musi lubować się w tym samym. Ale każdy powinien wypowiadać się kulturalnie, tak, by mimo własnej niechęci nie obrażać czytelników innego pisarza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, będzie mi bardzo miło ;)
A jeśli blog Ci się podoba, zaobserwuj (na górze po prawej stronie).
Dziękuję, że jesteś ♥