środa, 27 września 2017

PRZEDPREMIEROWO "Najlepszy powód, by żyć" Augusty Docher



Jedna chwila, sekunda nieostrożności może zmienić  całe życie...


Augusta Docher, czyli Beata Majewska pod pseudonimem nie trzyma się utartych szlaków Young/ New Adult. Wykracza poza nie, dając nam niesamowitą historię o nadziei, wierze, miłości, przebaczeniu. O tym, jak sobie radzić, kiedy chcesz odpuścić.
Wątki były fantastyczne. historia mnie zachwyciła i oczarowała. Książka dostałaby maksymalną ocenę za treść, ale...


 no właśnie. Historia była przedstawiona w dwóch perspektywach, na dodatek w dwóch czasach - teraz i przedtem. Na początku sprawiło mi to problem - myślałam, że będzie tylko jakieś wtrącenie z przeszłości, ale nie. W mojej głowie zapanował niewielki chaos, bo nie spodziewałam się takich częstych przeskoków w czasie.

Dzięki temu, a raczej przez to trochę się pogubiłam i coś mi tu nie pasuje - jeśli ktoś chce mi wyjaśnić, to chętnie wysłucham - Skoro dziewczyna miała 16 lat podczas wypadku ("Przedtem"), a dwa lata później ("Teraz") ma osiemnaście to A) dlaczego od szesnastego roku życia mieszka sama - może i tak można, nie wiem, ale ona nie ma nawet kuratora, opieki społecznej, nikogo, kto by ją kontrolował, oprócz gosposi. B) skoro "Przedtem" jej ojciec trafił do więzienia, to dlaczego "teraz" dziewczyna mówi Marcelowi i Tomkowi, że ma tam odsiedzieć trzy, może dwa lata, skoro ten czas, tak mi się wydaje, był liczony od momentu wypadku. Czyli ewentualnie mógłby mu zostać rok, albo właśnie by wychodził.


"Najlepszy powód, by żyć" to historia o szesnastoletniej Dominice, której dotychczasowe życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. W skutek nieszczęśliwego wypadku jej ciało zostało dotkliwie poparzone, a dodatku ledwo odratowano nogę, która ucierpiała najbardziej.
Budzi się po kilku dniach w szpitalu. Wie, że ojciec zrobił to niecelowo. W końcu to on kochał ją najbardziej. Dzielnie przechodzi przez wszystkie etapy leczenia - diagnozy, rozmowy z lekarzami, operacje, przeszczepy skóry i tym podobne.

Dziewczyna jest samotna. Zdradziła ją przyjaciółka, jej chłopak stchórzył. Poza ojcem, w jej życiu nie ma nikogo, choć starała się naprawić relacje z matką. Kiedy trafia do szpitala ponownie, po zbyt dużej ilości leków, poznaje tajemniczego Tomka, z którym odnajduje wspólny język. Przystojny, młody lekarz pracuje na SORze, pisze książkę, w której chciałby opisać przypadek Dominiki. Rodzi się przyjaźń. Podczas jednej z wizyt w jego domu, dziewczyna poznaje brata Tomka - czarną owcę w rodzinie, tego "gorszego" z braci. Marcel imprezuje, rzucił studia i nie robi nic produktywnego przez cały dzień, a Tomek jest lekarzem jak ojciec. Który z braci ostatecznie odnajdzie drogę do jej serca, tego musicie dowiedzieć się sami ;)
Dodatkowo wpleciona jest historia jednego z chłopaków, który zataił bardzo ważny fakt - całe szczęście, że Domi jest wyrozumiała i daje mu szansę :) 




Trochę brakowało mi emocji - nie zawsze był ukazany stosunek bohatera do sprawy. Zdecydowanie zabrakło emocji ogólnych - frustracji, lęku, kompleksów - przemyśleń o wypadku i o swoim wyglądzie... Mimo, że kochała ojca, to wyrządził jej ogromną krzywdę. Może przypadkiem, ale jednak. Czy ona nawet przez chwilę nie pomyślała, że go nienawidzi, albo chociaż, że ma żal, że skrzywdził ją i oszpecił na resztę życia? Tylko raz zostało wspomniane, że najchętniej zobaczyłaby sprawcę swojego wypadku w płomieniach - ale wspomniane bezosobowo i tak nijako.

Książka miała dość ogólne opisy - w przeciwieństwie do innych, tego gatunku - sceny były zwyczajnie opisane, niezbyt szczegółowo. Krótkie "przytulił mnie" zamiast pół stronicowego opisu, jak wyciąga rękę i waha się, czy może ją objąć.  Było to dosyć fajne, autorka świetnie wyczuła, kiedy trzeba opis rozwinąć, a kiedy nie. Choć momentami mój umysł domagał się więcej.

Duży plus za oderwanie od schematów, fantastyczne postaci, wątki i końcówkę. Bohaterowie byli wspaniali, z chęcią czytałabym więcej i więcej, ile tylko bym dostała.  Po ostatniej stronie siedziałam z otwartymi na kształt litery "O" ustami. Powiedziałam tylko "WOW". Zatkało mnie totalnie, zakończenie zmiażdżyło wszystko i sprawiło, że niecierpliwie czekam na kontynuację, bo będzie, prawda?! Musi być!

Ocena mimo powyższych spraw jest pozytywna należy jej się 8+, a nawet 9 z malutkim minusikiem na 10




Minął dzień, potem drugi, a ja ciągle widzę płomienie pożerające maleńki kawałeczek plastiku, zamieniającego w czarną kropelkę. Takie same czarne krople wypełniają moją dusze, a ja nie mogę ich uwolnić.


Pewnie chce zamaskować woń innego samca, śmieję się w duchu, ale gorzki ten mój śmiech, jak i te brzoskwinie od jej mamy.


Nawet gdy ktoś nas strasznie zawiódł i zrobił to wiele razy, zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że kolejna szansa, którą mu damy.... [...] nie sposób skąpić szans, gdy kogoś kochasz.





Dziękuję autorce za moją cudowną przygodę z tą książką oraz wydawnictwu Znak za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz, będzie mi bardzo miło ;)
A jeśli blog Ci się podoba, zaobserwuj (na górze po prawej stronie).
Dziękuję, że jesteś ♥